Wyjątkową cechą nas ludzi, bez względu na płeć, jest stałe, świadome utrudnianie sobie życia, stwarzanie wyimaginowanych lub nie, problemów i inteligentne, w naszym mniemaniu, ich rozwiązywanie. Nudzą się ci co nie umieją sprawiać sobie kłopotów. Przypadkiem czy też nie.
Dwie szkoły filozoficzne od zawsze mnie fascynowały: falenicka i otwocka. Jedna mówi, że nie ma przypadku, a druga, że wszystko jest przypadkiem. Analizując ciąg zdarzeń doszedłem do wniosku, że reprezentuje obie szkoły w zależności od okoliczności. I tak, przypadkiem lub nie, spotkaliśmy się z Jakubem M, glacjologiem, bohaterem artykułu w magazynie TUU. Przypadkiem lub nie , namówił nas na wyjazd na Spitsbergen i przypadkiem lub nie, pojechaliśmy tam. I tak, wyprawa na Spitsbergen, zmieniła moje życie i moje podróże. Wyjazd za koło podbiegunowe miał być początkiem konceptu - zestawienia realnych zdjęć z przeszłości w prawdziwym pejzażu dzisiaj. Nawiązując do zmian przetaczających się przez świat w naturze i cywilizacji, ale nie tylko. Bez oceniania, straszenia czy pouczania o zmianach klimatu i przesądzania o destrukcyjnym wpływie człowieka. Pierwsza próba z ramą, test na Helu po weselu, i zadziałało. Zaczęło żyć, trzy miesiące przed ustalonym terminem rozwiązania. Spitzbergen miał być początkiem i końcem a stał się, przypadkiem lub nie, inspiracją. Dodatkowym bagażem do każdej mojej podróży..

Dawno temu zacząłem pisać książkę „sztuka a filozofia pory”. Streścić ją można w jednym zdaniu . Na wszystko przyjdzie pora. Książki nie skończyłem , widocznie pora nie przyszła. Ale przyszła na coś innego. Na nadbagaż, na wyciągnięcie zdjęć z archiwum. Odkopałem i wyciągnąłem na światło dzienne zdjęcia z moich podróży po świecie. Wietnam, Kambodża, Malezja, Katar, Tajlandia, Indonezja, Chorwacja, Grecja, Wiórek. Wybrałem , wydrukowałem, zapakowałem i wożę w plecaku razem z ramą. 100 x 140 cm. Może się przyda. Nigdy nie wiem, które zdjęcie mam zrobić w drodze. Zawsze działam pod wpływem impulsu. Miejsca wybierają obrazy, a ja miejsca, albo odwrotnie. Nie wiem dlaczego wybieram konkretne foty (przypadkiem) szkoła otwocka, a potem okazuje się że wiem , że zrozumiałem, czyli falenicka. I jeszcze ludzie i sytuacje. Za każdym obrazem stoi żywy człowiek i opowieść, która powstaje, lub nie w momencie zestawienia ze sobą dwóch światów. Realny i drugi też realny, tylko inaczej (wydrukowany na płótnie i rozpięty na ramie). W cyfrowym świecie nieograniczonych możliwości obróbki komputerowej, można wygenerować wszystko, stworzyć miejsca i sytuacje których nie ma i nigdy nie było. Dlatego wożę 20 kg mojego nadbagażu. Fizyczność aktu jest jego istotą. Proces jest drogą. A w drodze zawsze jest wolność. I spektakl tylko dla nas, bagażowych, poza kadrem.

Każda wykorzystana w podróży fotografia przestaje być bagażem, zmienia swoje przeznaczenie, dostaje nowe życie. Powstaje z niej unikatowy worek podróżny z historią w tle. Zawsze tylko jeden. Jedna fota - jeden worek. Opakowanie na bagaż (d wypadło)
Z moich podróży przywożę nowe zdjęcia, a „nadbagaż”, przypadkiem lub nie, zostaje ze mną jeszcze na długo.
2,8 kg + ( 0,7 kg x X ) = Y (100 x 140) + (100 x 140) = 3,5 kg / 7 min 2,8 kg = ciężar składanej ramy aluminiowej (100 x 140 cm po złożeniu) 0,7 kg = ciężar wydrukowanej foty na płótnie (100 x 140 cm po naciągnięciu) x = ilość zdjęć Y = nadbagaż (dodatkowy ciężar do każdej mojej podróży) 7 minut = czas złożenia ramy i naciągnięcia zdjęcia w sprzyjających warunkach. ( w ekstremalnych warunkach naciąganie zdjęcia przedłuża się od kilkunastu do kilkudziesięciu minut)
Jerzy Sadowski