Zatoka Petunia / Spitsbergen / Norwegia / 05.09.2019

Zeszliśmy z lodowca Nordsenskiold. Wracamy do bazy wzdłuż wybrzeża zatoki Adolfa do zatoki Petunia i starej bazy polskiej odebranej nam przez Norwegów. Mamy do przejścia kilka czy kilkanaście kilometrów. Idziemy. Widzimy wielkie ślady łap odbitych w miękkim gruncie w zatoce. Ślady te mogą należeć tylko do jednego zwierzęcia. Do niedźwiedzia polarnego. To jego teren, a my jesteśmy tu intruzami. Obserwujemy teren przez lornetkę i teleobiektyw. Czujność i pełna gotowość. Broń załadowana. Tutaj każda biała plama to potencjalne zagrożenie, każda bryła lodu na wodzie, to płynący niedźwiedź. Idziemy tak szybko na ile pozwala nam teren. Tutaj miarą odległości nie są kilometry tylko czas. Umówiliśmy się na spotkanie około 19 w starej bazie. Mamy około 3-4 godzin marszu. Wcześniej koło 18 mieliśmy się zameldować przez krótkofalówki, że wszystko ok. i czekamy na ponton. Jest godzina 22 i jeszcze nie udało nam się uzyskać połączenia. Idąc wzdłuż wybrzeża doszliśmy do klifu i podwyższony poziom wody odciął nam przejście. Musimy zawrócić i spróbować wejść na górę skąd będzie już prosta droga do domu (bazy UAM). Zatrzymaliśmy się przy dosyć stromym zboczu góry usypanej z małych kamieni. Pierwsze teoretycznie najlepsze miejsce do wejścia na górę. Żarty się skończyły. Wchodzimy na górę asekurując się nawzajem. Każdy krok to osuwanie się kamieni spod nóg. Jedno nierozważne zachowanie i staczamy się prosto do morza. Weszliśmy wszyscy. Przed nami rozlegał się widok na równinę i w oddali zatokę Petunia z polską bazą polarną. Tylko po drugiej stronie zatoki. Żeby dojść potrzebujemy kilka godzin. Przez wodę jest duży skrót. 20 minut i w domu. Jeśli po nas przypłyną. Nie mamy sił iść do miejsca zaplanowanego spotkania. Nawiązaliśmy kontakt. Przypłyną. Za godzinę będziemy w bazie na ciepłej kolacji. Najlepszej kolacji jaką jadłem w życiu. Ponton, woda i najkrótsza droga do domu. Przez wodę.

Wiórek / Polska / 28.05.2010

Jak jeszcze kilka centymetrów woda się podniesie zaleje naszą miejscowość, nasz dom i Stary Rynek w Poznaniu. Tak powiedzieli strażacy pilnujący wałów przeciwpowodziowych . Codziennie rano o 6 jeżdżę i sprawdzam jaki jest stan wody na rzece Warcie. Rzeki nie widać. Jest jezioro jak lustro z którego wystają czubki krzaków i wierzchołki drzew. Widok piękny i przerażający. Niebo jest wszędzie. Na górze i na dole. Zielone linie horyzontu . Wiem gdzie jest koryto rzeki. Gdzie powinno być. Widok zalanych pól, łąk, lasów zamiast mnie przerażać, zachwyca swoim pięknem. Jest słońce i ciepło. Wiosna w pełni. Soczysta zieleń i błękit nieba i woda. Królowa życia. Na niebie i ziemi. Ziemi nie widać. Widać wodę.
Student UAM Michał z poświęceniem trzyma fotę w zatoce Petunia.
Każda wykorzystana w podróży fotografia przestaje być bagażem, zmienia swoje przeznaczenie, dostaje nowe życie. Powstaje z niej unikatowy worek podróżny z historią w tle. Zawsze tylko jeden. Jedna fota – jeden worek. Na bagaż.

Backstage

01a
02
03
03a
04
05
06
08
01
previous arrow
next arrow
01a
02
03
03a
04
05
06
08
01
previous arrow
next arrow