Cieplice / Polska / 12.07.2020

Jedziemy ze Sławcią na targ staroci pod Wrocławiem. Do Wrocławia mamy 170 km. Słoneczko, muzyka, magazyn czytany na głos, najlepsze towarzystwo w drodze. Mały ruch, pewnie dojedziemy szybko. Mijamy Wroclaw. Jedziemy dalej. Do Cieplic. Cieplice są pod Wrocławiem. 120 kilometrów pod Wrocławiem. 🙂 Całą drogę czytaliśmy opowieści o Skandynawii. O wyjątkowości Norwegi , fińskim systemie nauczania i literaturze szwedzkiej. W Cieplicach od razu trafiliśmy do parku Norweskiego. Przypadek ?

Lyngseidet / Norwegia / 11.08.2015

Kto nie jadł surstromminga czyli szwedzkich śledzi kiszonych ten nie wie co to smród i jednocześnie przysmak, którym można się rozkoszować. Pierwszy raz jadłem śledzie kiszone w Szwecji, w drodze do Norwegii. Jadłem to za dużo powiedziane. Po otwarciu wybrzuszonej puszki (na szczęście na powietrzu, tak jak nam poradzili w sklepie Szwedzi) ciśnienie spowodowało lekki wybuch zalewy. Na zewnątrz wydostał się zapach rozkładających się, trzy miesiące noszonych w kaloszach przy 40 stopniach celsiusza skarpetek, zapach zgniłych ziemniaków, rozkładającej się padliny i zepsutych jajek- reszta bukietu zapachowego do dowolnej interpretacji. Pierwszy zwymiotował kolega, który stał za moimi plecami. Na szczęście zdążył się odwróci. Dwaj pozostali uciekli. Jeden wrócił na wdechu. Wziął śledzia w palce i włożył do ust. Mimo szczerych chęci i dużego samozaparcia nie udało mu się go przełknąć. Ale nie zwymiotował. Wstrzymałem oddech, ugryzłem kawałek śledzia. Żołądek podszedł mi do gardła. Połknąłem. Rok później już wiedziałem jak jeść surstromming. Przyrządziłem kolacje ekipie z którą pojechaliśmy na ryby do Norwegii. Byli też uczestnicy poprzedniej “konsumpcji”. Kupiłem w Szwecji dużą okrągłą oczywiście wybrzuszoną puszkę śledzi. Otworzyłem w wiadrze z wodą. Śledzie wypłukałem i wypatroszyłem. Chleb posmarowałem grubo masłem, położyłem plastry ugotowanych ziemniaków, na to śledzia , cebulę i gęstą śmietanę. Żaden zapach nie wskazywał, że coś jest niejadalne, czy zepsute. Pycha. Zjedliśmy całą puszkę. Jedli tylko Ci, którzy nie mieli falstartu w poprzednim roku. Pamięć i wyobraźnia zadziałały. Poczęstowaliśmy naszego gospodarza Norwega kiszonymi ogórkami przywiezionymi z olski. Odmówił, dziwił się jak mogą nam smakować zepsute ogórki. Kocham Skandynawię.
Każda wykorzystana w podróży fotografia przestaje być bagażem, zmienia swoje przeznaczenie, dostaje nowe życie. Powstaje z niej unikatowy worek podróżny z historią w tle. Zawsze tylko jeden. Jedna fota – jeden worek. Na bagaż