Lodowiec Sven / Spitsbergen / Norwegia / 06.09.2019
W ciągu 10 lat lodowiec Sven schudł o trzy metry. Zrobił się cieńszy i zanika. Topi
się. Jak większość lodowców na ziemi. Nie wszystkie. Są takie, których masa
przybywa. Musi być więcej przyrostu lodu spowodowanego opadami śniegu zimą,
niż topnienia latem. Sven zanika. Za mało śniegu i wyższe temperatury zabijają
Svena. Położony między górami w zacisznym miejscu i pięknym widokiem z jego
grzbietu nie sprawia wrażenia chorego. Jest piękny . A jednak umiera. Wszystko jest
piękne na Spitsbergenie. Chociaż widzimy tylko malutki skrawek lądu, morza.
Weszliśmy pod pokrywę lodu, wgłąb. Widzieliśmy Svena od środka, jest zbudowany
z szafirowego lodu. Miejscami czarny od ziemi , oklejony kamieniami i skałą. Topi
się, a z jego wnętrza wypływa woda. Woda jak krew. Mętna, pełna minerałów, zimna
wylewa się z lodowca kanałami żył wydrążonymi w ziemi. Życiodajna woda, dzięki
której w innym klimacie rozkwitają kwiaty, rosną palmy i zieleni się trawa.
Spitsbergen miał kiedyś klimat podzwrotnikowy. Może pamięta. Może to działa
pamięć komórkowa.
Wyspa Flores / Indonezja / 02.2006
Jedziemy 24 h . Najpierw promem. Potem autobusem. Jedziemy zobaczyć trzy
kolorowe jeziora w kraterze wulkanu Kelimutu. Pada deszcz. Musimy wyjść około
trzeciej, żeby zdążyć na wschód słońca. Jest ciemno i gęsta mgła otula nas ze
wszystkich stron. Wąską ścieżką weszliśmy na samą górę do punktu widokowego.
Wokół nas ciemno, ale jakby coraz widniej. Chyba zaczyna się wschód słońca. Tak.
Rozjaśniło się na tyle że już widać. Tzn. nic nie widać. Jest gęsta mgła. I widać mgłę.
Czekamy. Nadzieją jest wiatr. Wiatr , który rozwieje mgłę i naszym oczom ukażą się
trzy jeziora . Zielone, czarne i niebieskie. Czekamy. Nadzieja podobno umiera
ostatnia. Jeszcze trochę poczekajmy, napewno zaraz mgła zniknie. Wpatrujemy się
w punkt, gdzie podobno są jeziora. Coś się rozjaśnia. Coś widać. Coś jakby zielone
światło. I zaraz znowu śmietana. Chyba widzieliśmy. Na szczęście zrobiłem zdjęcia .
Powiększę i będę widział co zobaczyłem. Jeszcze czekamy. Koniec. Wracamy .
Mgła nie przejdzie szybko. Jadąc z powrotem zastanawiam się, czy widziałem te
jeziora, czy nie. Są tam, czy nie ? Znikające jeziora . Pokazują się tylko wybrańcom.
No chyba, że ich tam nie ma. Zatrzymujemy się na górze, skąd rozciąga się piękny
widok na wyspę. Jest słońce za chmurami . Środek dnia i daleko od jezior. A jednak
warto było. Droga rekompensuje znikające jeziora. To proces okazał się ważniejszy ,
nie cel.
Nieświadomy sprawca powstania nadbagażu, glacjolog Jakub Małecki trzyma ramę ze zdjęciem na lodowcu, który bada od 10 lat.
Każda wykorzystana w podróży fotografia przestaje być bagażem, zmienia swoje przeznaczenie, dostaje nowe życie. Powstaje z niej unikatowy worek podróżny z historią w tle. Zawsze tylko jeden. Jedna fota – jeden worek. Na bagaż.
Backstage
06
03
07
01
02
05
08
DSC_3909m