Spitsbergen / Norwegia / 04.09.2019

Drugi dzień na Spitsbergenie. Pierwsze wyjście w teren. Właściwie to spacer, a nie poważna wyprawa. Idziemy przez płaski brązowy teren pokryty roślinami i kamieniami, do najbliższego Jeziora Błękitnego. Oprócz nas nie widać nikogo. Cisza i tylko słychać szum wiatru. W oddali ledwo widoczne reniffery wyjadające nisko rosnące porosty. W palmach śniegu idealnie zamaskowane padrwy – ptaki zamieszkujące Spitsbergen. Miało nie być dróg, a tu, proszę bardzo piękna kamienista szeroka droga prowadząca na wzgórze. Niestety, dość szybko dała nam o sobie zapomnieć. Jezioro odbija niebo i góry. Chmury pod nogami.

Montenegro / 13.07.2011

Piękny krajobraz zachwyca. Ten sam krajobraz przeraża. Obraz lustrzanej toni jeziora górskiego, wśród wysokich skał. Lęk wysokości, w wielkiej przestrzeni, przepastnych do kwadratu głębokich kanionów. Nie lubię koloru niebieskiego, nie lubię koloru niebieskiego. To nie jest już tylko piękny widok, skoro wyzwolił taki strach u dziecka, przerażenie, bez umiejętności nazwania tego stanu. Jedziemy w trzy auta tetrenowe, puszczamy przez Cb radio komunikat, musimy stanąć chcemy zjechać na dół i zanurzyć się w szafirze wody. Oswoić lęki. Potem był już kolor, spokój i beztroska, piękno krajobrazu zapierającego dech w piersi. Woda zmyła strach i przerażenie.
Prace trzyma nasz przewodnik, glacjolog Jakub Małecki, dzięki któremu znaleźliśmy się na Spitzbergenie.
Każda wykorzystana w podróży fotografia przestaje być bagażem, zmienia swoje przeznaczenie, dostaje nowe życie. Powstaje z niej unikatowy worek podróżny z historią w tle. Zawsze tylko jeden. Jedna fota – jeden worek. Na bagaż.

Backstage

01
02
03
05
06
07
08
previous arrow
next arrow
01
02
03
05
06
07
08
previous arrow
next arrow